O blogu

Większość czasu zarezerwowanego na lekturę spędzam w komunikacji miejskiej, wykorzystując dojazdy do i z pracy. Nieodłącznym dodatkiem do książki stają się wtedy słuchawki izolujące umysł od otoczenia.
Ważny jest wtedy właściwy dobór podkładu muzycznego.
Zrezygnowałem z płyt „The Police” czy „Dire Straits”, bo zamiast skupiać się na lekturze zaczynam nucić ich kawałki. Inni wokaliści też nie bywają pomocni w skupieniu się na czytanej treści, szczególnie jeśli przy wtórze gitary wrzeszczą że - Urodzili się w USA...
Muzyka instrumentalna wydaje się rozwiązaniem idealnym. Izoluje odgłosy z zewnątrz i buduje klimat.
No może oprócz ścieżek dźwiękowych do kilku konkretnych filmów, bo jak tu skupić się na ucieczce bohaterów przed hordami zombiaków, gdy w głowie kołacze się "Raiders March" z Indiany Jonesa. Za to "Anvil of Crom" z Conana Barbarzyńcy idealnie nadawał się na podkład do serii o starożytnym Rzymie Simona Scarrow'a.
I tak przy czytaniu „Władcy Pierścieni” w odsłuchu była Enya, która teraz kojarzy mi się nieodzownie z przepięknymi krajobrazami Nowej Zelandii, a jedynym przeszkadzającym akcentem jest tupot włochatych stóp Hobbitów. Pisząc recenzję książek chciałbym się więc skupić nie tylko na ich treści, ale także na wybranej "ścieżce dźwiękowej".
Ciekaw jestem czy podzielacie moje zdanie w doborze tła dźwiękowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz