piątek, 15 grudnia 2017

MISTRZOWIE POLSKIEJ FANTASTYKI - Kolekcja

„Edipresse Polska oraz Wydawnictwo Fabryka Słów zapraszają na niemal dwuletnią przygodę z Mistrzami Polskiej Fantastyki.
To wyjątkowa kolekcja najbardziej znanych powieści współczesnej polskiej literatury fantastycznej.
Topowi autorzy, bestsellerowe tytuły, najlepsze teksty w pięknym, kolekcjonerskim wydaniu.
To nie lada gratka dla wszystkich z żyłką zbieracza oraz niepowtarzalna okazja dla tych, którzy czują, że fantastyka to dziewiczy ląd wart spenetrowania.
Kolekcja stanie się również niepowtarzalną ozdobą ściany każdego książkoluba.”
Tyle z oficjalnej informacji prasowej. A sama kolekcja prezentuje się tak :
Kolekcję można zacząć zbierać już od 11 stycznia 2018 roku, a kolejne tomy będą ukazywać się co dwa tygodnie. Cykl rozpocznie 1 tom „Pana lodowego ogrodu” Jarosława Grzędowicza. Wszystkie 4 tomy serii będzie można skompletować już w marcu. A to dlatego że czwarta część została podzielona na dwa tomiki. Także dość obszerna objętościowo „Achaja” Andrzeja Ziemiańskiego trafiła pod nóż, wyjątkiem jest tom trzeci który ukaże się jako pojedynczy tomik.
Ciekawe, bo dość opasłe „2586 Kroków” (528 stron) czy „Operacja Dzień Wskrzeszenia” (500 stron) Andrzeja Pilipiuka, nie dostąpiły zaszczytnego cięcia. Podobnie „Komornik” (486 stron) Michała Gołkowskiego, który zamknie całą kolekcję na początku lipca 2019 roku.
O tak, zbieractwo będzie trwało ponad półtora roku, więc trzeba będzie wykazać się masą sprytu i słać dużo usmiechów do pani kioskarki, albo po prostu zamówić prenumeratę na stronie

www.mistrzowiefantastyki.pl

Na której na razie możemy podać swój adres email, żeby nie przegapić informacji kiedy cały proces się rozpocznie.
Dziwi mnie trochę to dzielenie niektórych pozycji na "połówki". No może oprócz czwartego tomu „Pana lodowego ogrodu” który liczy 880 stron, ale już na przykład „Zapach szkła” Andrzeja Ziemiańskiego to "zaledwie" 344 strony... i też wydany będzie w dwóch częściach.
Pełna lista dostępna jest na wspomnianej już wyżej stronie, ale możecie ją na szybko zobaczyć poniżej :
 
1.Pan Lodowego Ogrodu tom 1Jarosław Grzędowicz11-01-2018
2.Pan Lodowego Ogrodu tom 2Jarosław Grzędowicz25-01-2018
3.Pan Lodowego Ogrodu tom 3Jarosław Grzędowicz08-02-2018
4.Pan Lodowego Ogrodu tom 4cz. 1Jarosław Grzędowicz22-02-2018
5.cz. 208-03-2018
6.Księga Jesiennych DemonówJarosław Grzędowicz22-03-2018
7.Achaja tom 1cz. 1Andrzej Ziemiański05-04-2018
8.cz. 219-04-2018
9.Achaja tom 2cz. 1Andrzej Ziemiański27-04-2018
10.cz. 217-05-2018
11.Achaja tom 3Andrzej Ziemiański30-05-2018
12.Zapach Szkłacz. 1Andrzej Ziemiański14-06-2018
13.cz. 228-06-2018
14.Wieże do niebaJacek Piekara12-07-2018
15.Sługa bożyJacek Piekara26-07-2018
16.Młot na czarowniceJacek Piekara09-08-2018
17.Miecz aniołówJacek Piekara23-08-2018
18.Łowcy DuszJacek Piekara06-09-2018
19.Kroniki Jakuba WędrowyczaAndrzej Pilipiuk20-09-2018
20.Konan DestylatorAndrzej Pilipiuk04-10-2018
21.Operacja Dzień WskrzeszeniaAndrzej Pilipiuk18-10-2018
22.Wampir z M-3Andrzej Pilipiuk30-10-2018
23.2586 KrokówAndrzej Pilipiuk15-11-2018
24.KuzynkiAndrzej Pilipiuk29-11-2018
25.KsiężniczkaAndrzej Pilipiuk13-12-2018
26.DziedziczkiAndrzej Pilipiuk27-12-2018
27.ZaginionaAndrzej Pilipiuk10-01-2019
28.ZborowskiJacek Komuda24-01-2019
29.Diabeł Łańcuckicz. 1Jacek Komuda07-02-2019
30.cz. 221-02-2019
31.Czarna BanderaJacek Komuda07-03-2019
32.Siewca Wiatrucz. 1Maja Lidia Kossakowska21-03-2019
33.cz. 204-04-2019
34.Ruda SforaMaja Lidia Kossakowska18-04-2019
35.Czerwona MgłaTomasz Kołodziejczak02-05-2019
36.Demony LeningraduAdam Przechrzta16-05-2019
37.AdeptAdam Przechrzta30-05-2019
38.Złodziej DuszAneta Jadowska13-06-2019
39.NocarzMagdalena Kozak27-06-2019
40.KomornikMichał Gołkowski11-07-2019
Cała kolekcja zostanie wydana w twardej oprawie i jednolitej szacie graficznej i prezentuje się naprawdę ładnie.
Zbierając całość staniemy się właścicielami kompletnej serii książek z cyklu „Pana Lodowego Ogrodu”, trzy tomy „Achai” i wszystkie cztery książki z cyklu „Kuzynki Kruszewskie”. Oczywiście znajdziemy tam też takie perełki jak choćby „Czarna Bandera” Jacka Komudy, „Złodziej Dusz” Anety Jadowskiej czy „Siewca Wiatru” Maji Lidii Kossakowskiej.
Naprawdę warto. A tymczasem ćwiczmy jakiś Zen. Bo do momentu w którym będziemy te piękności mogli ustawić na półce, potrzeba nam przede wszystkim ...
... cierpliwości.

piątek, 27 października 2017

Pieśn o Kruku” Paweł Lach 
 Bear McCreary „Outlander

Ostatnia książka o wikingach jaką czytałem to trylogia Harry'ego Harrisona: „Młot i Krzyż” (1993, w polsce wydana w 1995) oraz „Droga króla” (1995, w polsce wydana w 1997), których zakończenia z „King and Emperor” (1997), nigdy w polskim przekładzie nie dane było nam poznać. Szkoda, bo i sama historia i klimat skandynawskiego świata bardzo mnie urzekły.
Dzięki książce Pawła Lacha „Pieśń o kruku” mogłem znów przenieść się w czasy brodatych nordyckich wojowników z ich sagami, pieśniami i bajaniami. Autor czerpie garściami z wierzeń i mitologii skandynawskiej. Robi to jednak w sposób na tyle delikatny, że nie przytłacza nas ogromem postaci o skomplikowanych imionach.
Z informacji zawartej na końcu książki, możemy się dowiedzieć że w latach 2014-2016 ukazały się trzy pierwotne wersje opowiadań o Bjarnim Kruku. W książce to pieśni I, III i IV. Rozbudowane i dostosowane żeby stworzyć połączoną w całość, opowieść o najemniku. Bjarni „Kruk”, nordycki wojownik o czarnych jak smoła włosach i takimż zaroście, swój przydomek zyskał dzięki barwie swojej fryzury. Poznajemy go coraz lepiej wraz z kolejnymi pieśniami, które tu zastępują tradycyjne rozdziały. Kolejne pieśni niczym w skandynawskich sagach odkrywają przed nami nowe przygody herosa.
Nie znam pierwotnych tekstów Pawła, ale jeśli kiedyś były to osobne opowieści, to tu zostały bardzo zgrabnie ze sobą połączone. Konstrukcyjnie przypomina mi to książki Zambocha o Koniaszu. Kolejne historie, każda inna od poprzedniej i każda stanowiąca zamkniętą całość, połączone tytułową postacią Bjarniego i jego towarzysza Grimo - zaklętego w kruka ucznia czarnoksiężnika. Zmontowane tak ciekawie, że nie pozwalają odłożyć książki na bok mimo doczytania do końca rozdziału. Przepraszam - pieśni. Bo Paweł Lach niczym wytrawny skald znający swoje rzemiosło, każdą z opowieści wieńczy „zajawką” następnej. Która niczym obietnica kolejnej przygody, mami nas potrzebą wysłuchania choć kawałka dalszej opowieści.
Każdy z dwóch towarzyszy tej wspólnej podróży ma swój cel. I każdy do niego sukcesywnie dąży. Przekleństwo olbrzyma Glamrunga które ciąży na Bjarnim nie pozwala mu znaleźć swojego miejsca na świecie i zmusza do ciągłej podróży. Wraz z rozwojem postaci obserwujemy narastającą frustrację i zgorzknienie bohatera takim rozwojem sytuacji.
Swoistym przeciwieństwem Bjarniego, jest Grimo. Zaklęty w kruka człowiek wydaje się pogodzony ze swoim losem. Nie liczy na to że kiedyś na powrót stanie się człowiekiem, jednak nie ukrywa że jego celem jest dokonanie zemsty na czarnoksiężniku, za którego sprawą został zaklęty w taką właśnie postać. Bjarni jest dla niego odpowiednim narzędziem w osiągnięciu tego zamysłu. Lecz mimo tego że poznajemy jego intencje, a postać kruka jest symbolem i zwiastunem śmierci a także jako zwierzę padlinożercą, to właśnie postać Grima wydaje się budzić większą sympatię czytelnika.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się nad muzyką, która w tle będzie ilustrować te przygody, próbowałem słuchac ścieżki z filmu „13 wojownik” z Antonio Banderasem, ale ta była zbyt natarczywa. Ostatecznie, szukając muzyki do „Outlandera” z Jimem Caviezel'em trafiłem na ścieżkę do serialu o tym samym tytule.
Bear McCreary, amerykański kompozytor stworzył bardzo przyjemny soundtrack do telewizyjnej serii „Outlander”. Co prawda, serialowa opowieść jest umiejscowiona w XVIII wiecznej Szkocji, nie mającej zbyt dużo wspólnego z mroźnym skandynawskim światem Lacha, ale dla mnie była idealną ilustracją dla przygód Bjarniego.
Przygód ciekawych i prowadzących nas nieuchronnie do zaskakującego końca. A może finał opowieści nie jest zaskoczeniem? Może od początku wiedzieliśmy dokąd ta historia nas zaprowadzi? „Pieśń o kruku” to nie tylko ciekawa i wciągająca książka, to w zawoalowany sposób przypomnienie nam że przysłowie mówiące że „każdy z nas jest kowalem swojego losu” jest prawdziwe. Nie tylko w fantastycznym świecie Lacha. W naszym realnym świecie również ma magiczną moc.
Pamiętajmy o tym.
Każde wypowiedziane i niewypowiedziane przez nas słowo ma moc. Moc zdolną odmienić nasz los.
Tytuł :
Autor :
Wydawnictwo :
Data wydania :

Liczba stron :
ISBN :
Pieśń o kruku
Paweł Lach
Skarpa Warszawska (Fantom)
22 lipca 2017 (wersja papierowa)
8 października 2017 (ebook)
390
978-83-63842-63-5
Paweł Lach - „Pieśń i kruku”, 2017 Skarpa Warszawska
http://lach.kf-oswiecim.net/o-mnie/
http://www.magazynfantom.pl/ksiazki.html#piesn-o-kruku/

Bear McCreary „Outlander (TV series) vol 1 & 2” Madison Gate Records / Sparks and Shadows, 2015/2016
https://open.spotify.com/user/rewbecca/playlist/1gKG4lK9WBJSiocKsMYcIB

środa, 11 października 2017

Komornik++ Rewers” Michał Gołkowski
R.A.T.M. „Rage Against The Machine

Ezekiel Siódmy powraca w drugiej odsłonie „Komornika”. Michał Gołkowski ponownie zabiera nas w podróż po świecie biblijnej apokalipsy. A naszym przewodnikiem po spustoszonych ziemiach, znów stanie się najbardziej lubiany sukinsyn wśród czarnych bohaterów. Gdy w pierwszej części „Komornika” przemierzaliśmy wraz z Ezekielem wypalone słońcem pustynie, kwestią czasu było wysłanie naszego bohatera na ciemną stronę.
Kiedy w 1980 roku do kin wchodził V epizod Gwiezdnych Wojen: „Imperium kontratakuje”, a cztery lata później druga odsłona przygód awanturniczego archeologa: „Indiana Jones i Świątynia zagłady”, mocno dawało się odczuć mroczną atmosferę obu filmów.
Po wciągających nas w klimat każdego z tych dwóch różnych światów filmach, producenci kolejnej części obu trylogii postanowili nam pokazać mroczną stronę kreowanej opowieści. I tak jak w „Świątyni zagłady” Jones musi zmierzyć się z krwawym kultem bogini Kali, zagrożenie ukierunkowane zostaje na dzieci - bo to najbardziej poruszy serce widza. Tak w „Imperium kontratakuje” dostajemy „Marsz Imperialny” i scenę w której najpodlejszy złoczyńca wszechświata oświadcza Skywalkerowi, skrzywdzonemu przez los sierocie, który w życiu stracił wszystko - że jest jego ojcem. No i oczywiście mroczna sceneria Dagobah, z tajemniczym mistrzem jedi - Yodą.
Jeśli to was nie rusza, to Michał Gołkowski w „Rewersie” odwali taki numer że jeszcze tydzień po przeczytaniu książki, będzie wam się to śniło po nocach. Tym razem będzie to opowieść o podróży Ezekiela na ciemną stronę, tu nazywaną Rewersem. Wiecznym mroku, który skrywa najczarniejsze koszmary i lęki ludzkiego rodzaju. Przedsionku piekieł. To tu, w pogoń za Jonaszem wyrusza nasz komornik.
Jeśli zbudowany w poprzedniej części świat wydawał nam się brudny i zniszczony niczym podupadająca sceneria rodem z „Mad Maxa”, to Rewers jest ciemniejszy niż największe urojenia Kinga i Mastertona razem wziętych. A „Labirynt fauna” czy „Kręgosłup diabła” Guillermo del Toro to wieczorynki dla najmłodszych.
Gołkowski naprawdę dał czadu, a lekturę książki podsycało w moich słuchawkach dobre, stare Rage Against The Machine z wydanej dwie i pół dekady temu płyty o swojsko brzmiącym (nomen omen) tytule „Rage Against The Machine”. Z najbardziej znanym utworem z tej płyty „Killing in the Name” razem z Ezekielem przemierzałem zaspy i błoto Rewersu. Pojedynki z przedstawicielami ciemnej strony wspomagał „Bullet in the Head”, ale nie zdradzę wam więcej o książce, bo tego nie da się po prostu opowiedzieć.
Kontynuacja „Komornika” to po prostu kawał naprawdę dobrej zabawy, jeśli zbyt poważnie podchodzisz do swojej religijności i regularnie chodzisz na Krakowskie Przedmieście to po prostu jej nie czytaj. Po lekturze dostaniesz emocjonalnej sraczki i następne zgrupowanie "beretów" opuścisz, spędzając czas na samoegzorcyzmach, szorowaniu oczu pumeksem i okupacji kolejki do konfesjonału.
A już tak serio. Jeśli komuś podobała się część pierwsza, to nie muszę go zachęcać. To jest po prostu Kontynuacja PLUS PLUS. Trochę bardziej stonowana od pierwszej książki, stąd porównanie do środkowych części trylogii Jonesa i Star Wars. Tu miało być mroczno. Czasem ten mrok, niczym gwiazdy rozświetlają powoli odkrywane przez autora tajemnice. Czekam zatem na finał na miarę „Ostatniej krucjaty”.
Może pojawi się Ojciec ?
I dlaczego ku*wa, Hawajska ?
Tytuł :
Autor :
Wydawnictwo :
Data wydania :

Liczba stron :
ISBN :
Komornik, tom 2: Rewers
Michał Gołkowski
Fabryka słów
10 maja 2017 (wersja papierowa)
10 maja 2017 (ebook)
416
978-83-7964-232-8
Michał Gołkowski - „Komornik ++: Rewers”, 2017 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/michal-golkowski/komornik-2-michal-golkowski/

Rage Against The Machine „Rage Against The Machine” Epic Records, 1992
https://open.spotify.com/album/4LaRYkT4oy47wEuQgkLBul

poniedziałek, 9 października 2017

Warszawskie Targi Fantastyki 2017


07 października 2017 w Domu Towarowym Bracia Jabłkowscy, przy ulicy Brackiej 25 w Warszawie (dawny Traffic Club) odbyły się

Warszawskie Targi
Fantastyki 2017

Impreza o tyle interesująca, że organizatorzy postanowili wejściówki sprzedawać w systemie "Pay What You Want". Czyli za wstęp płacisz tyle, ile uważasz za stosowne. Co w założeniu miało dać możliwość odwiedzenia imprezy, nawet osobom z mniej zasobnym portfelem. Oznaczało to tyle że część środków można było spożytkować na atrakcje i rękodzieło którego na targach było mnóstwo.
Więcej informacji o samych targach można znaleźć na profilu targów na FaceBooku : tutaj.
Na zdjęciu obok, miłe panie u których można było odebrać przedpłacone wejściówki, wraz z gadżetami targów (o ile ktoś postanowił sypnąć groszem i wybrał taką opcję, wraz z odpowiednim pakietem. Koszulka, kubek i podkładka pod tenże to pakiet "full wypas").
Parter przeznaczony na strefę "gastro" dla mnie był najmniej interesujący (stąd brak fotek z tej sekcji). Na targi nie wybrałem sie przecież napychać żąłądek. Pierwsze piętro witało mnóstwem kolorowych stoisk, co widać na kolejnych dwóch fotkach. Można tu było zakupić m.in.: koszulki z postaciami z ulubionych gier, seriali i wieloma innymi fantastycznymi motywami. Obok koszulek można się było zaopatrzyć również w kubeczek.

Piękne drewniane zakładki do książek, ręcznie robione wisiory z pięknymi fantastycznymi motywami i oczywiście mnóstwo książek. Z większych wydawców, dawało się szybko odnaleźć stoisko REBISu, który z okazji targów wystawiał dość bogatą ofertę fantastyki do nabycia z okazjonalnym rabatem.

Fani planszówek mogli spędzić czas na rozgrywkach, odbywających się na dość dużym obszarze drugiego piętra targów. Tu dla chętnych miejsca nie zabrakło. Oczywiście w otoczeniu wydawców tej papierowej rozrywki. Można było odwiedzić między innymi stoiska : "Quantum Games", "Reycast", "Granna", "Tactic" czy "Black Monk Games". Tuż obok rozłożyły się stoiska konwentowe - "Falkom", "Twierdza/Cytadela" i "Copernicon"
A dla wytrwałych, po dotarciu w najdalszy zakątek targów strefa Autografów. I tuż obok stoisko SolarisNet.pl gdzie można było pogawędzić z Wojtkiem Sedeńko, a zapominalscy mogli na miejscu zakupić książkę i podejść do ulubionego autora po autograf.
Równo o 1000, wraz z rozpoczęciem targów, swój dyżur autografowy rozpoczął samotnie Marcin Podlewski. Autor space opery "Głębia" dzielnie przez dwie godziny podpisywał swoje książki. Dwa pierwsze tomy - "Głębia: Skokowiec" oraz "Głębia: Powrót" (w dodruku) można było nabyć na przyległym stoisku. Nakład "Głębia: Napór" niestety został już wyprzedany i kto nie zaopatrzył się w swój egzemplarz wcześniej, będzie musiał na autograf Marcina polować przy następnej okazji.
W samo południe nastąpiła zmiana warty uwieczniona przez Marcina wspólnym selfie z przybyłymi na Targi: Anetą Jadowską, Bartkiem Biedrzyckim oraz Andrzejem Ziemiańskim.
Dla przypomnienia już jutro - 10 października odbędzie się premiera najnowszej książki Andrzeja : "Virion". Fabryka Słów wraz z autorem zapraszają do Empik Junior w Warszawie o godzinie 18-tej. Więcej informacji na stronie wydarzenia na FB - tutaj.
Andrzeja i Anetę próbowali porwać Nocarze, którzy swoją bazę, wraz z Renegatami rozłożyli nieopodal. Ich niecny plan udaremnił Bartek Biedrzycki i już spokojnie mogli zasiąść za stołem, męcząc nadgarstki rozdawaniem autografów tupiącym z niecierpliwości fanom swojej twórczości.
A ci dopisywali przez dzień cały.

W rzeczonej bazie Nocarzy, królowała w oczekiwaniu na swój dyżur Magda Kozak. Tu niecierpliwi mogli zdobyć jej autograf i pogawędzić. A jak widać niektórzy przynosili do podpisu całe kolekcje książek.
Wróćmy jednak do zakątka autografów, bo tu o 14-tej pojawia się kolejna zmiana znanych i czytanych.
Bartka Biedrzyckiego o umówionej godzinie zmienił na warcie Rafał Kosik. Panowie strzelili sobie przy okazji wspólną fotkę i już czytelnicy tłumnie mogli ustawiać się po kolejny wpis w przyniesionych przez siebie woluminach. Miejsca przy stole zajeli także Robert J. Szmidt, czyli ojciec polskiej apokalipsy, który czerwony guzik niszczącej świat atomówki wciska z taką samą lekkością, jak my pociągamy za spłuczkę w toalecie. Prawą stronę stołu zajął Andrzej Pilipiuk, którego kolejne perypetie najbardziej zachlanego egzorcysty ziem wschodnich bawią nas już od ponad dwóch dekad.
Tak, tak, pierwsze opowiadanie o Jakubie zostało opublikowane na łamach "Feniksa" w 1996 roku, czyli całe pięć lat przed "Kronikami Jakuba Wędrowycza".
Od Rafała można było zdobyć podpis na niedawno wydanym przez Powergraph "Różańcu", a ci co wiedzieli mogli mu także złożyć dodatkowe życzenia... w przeddzień urodzin. Sto Lat Rafał!
I tu właśnie zdobyłem swój jedyny tego dnia autograf. Robert J. Szmidt podpisał "Apokalipsę według Pana Jana". Moją ostatnią niepodpisaną apokalipsę muszę dodać. Jestem bowiem właścicielem wszystkich wydań tej pozycji. A ostatnim nieopatrzonym podpisem autora, było "Fabryczne", III wydanie z 2008 roku. Które na zdjęciu widać i to nawet w dwóch egzemplarzach. Nie tylko ja jestem jak widać właścicielem takich rarytasów.
O 16-tej za stołem zasiedli Robert M. Wegner oraz Michał Gołkowski z którym udało mi się trochę porozmawiać. I wreszcie prosto w oczy zapytać :
- Dlaczego kurde, Hawajska ??
Gladius przyniesiony przez Michała nie onieśmielał na szczęście czytelników, no ale jak ktoś czytuje Gołkowskiego to mu taki Gladius niestraszny. A wracając do tematu to na "Ottona" czyli kolejny tom "Stalowych Szczurów" musimy poczekać do przyszłego roku. Za to zakończenie opowieści o Ezekielu - "Komornik +++" czyli "KANT" już naprawdę niedługo. I będzie to mocne zakończenie, jeśli wierzyć słowom autora...
Będziemy wstrząśnięci, nie zmieszani.
Na ostatnią, zamykającą targi zmianę stawili się: Ania Kańtoch - autorka wydanej niedawno "Niepełni" (Powergraph). Marcin Sergiusz Przybyłek autor sagi GameDec, wydawanej ostatnio we wznowieniach z pięknymi okładkami Tomasza Marońskiego przez Dom Wydawniczy REBIS. Marcin jest także twórcą nowego cyklu - "Orzeł Biały", w którego drugim tomie możecie przeczytać również o mojej skromnej osobie. Do kącika autografów dotarła też Magda Kozak, nieustannie obstawiana przez zamaskowanych Nocarzy. Kto nie zdąrzył zdobyć autografu w bazie, pod czujnym okiem przybocznej straży mógł to zrobić tutaj.
Marcin, spełniając swoje groźby rozdawał autografy na prawo i lewo, więc pod jego permanentnym markerem znalazły się także koszulki małżeństwa czytelników z logotypem batalionu Orzeł Biały. Nie byle jakiego bo Olga i Paweł są bohaterami książki, co dumnie głosił nadruk na koszulkach.


I tu już niestety, koniec targów zbliżający się nieubłaganie zakończył ten miło spędzony dzień. Dzień pełen miłych rozmów, spotkań nie tylko z autorami ale również z ludźmi dzielącymi pasję jaką jest czytelnictwo. Dziękuję wszystkiem za wspólnie spędzone chwile. Dziękuję organizatorom za umożliwienie spędzenia tego dnia w tak miłym gronie.

A jak widac na zdjęciu obok, pasjonatów przybywających na Warszawskie Targi Fantastyki 2017, nie brakowało od rana do wieczora. Czy sprawiła to magia tego wydarzenia, czy system sprzedaży biletów?
Oceńcie sami.
Ja do domu wróciłem z moim pakietem "full wypas", co prawda tylko jednym autografem (bo resztę książek mam już z dedykacjami), ale za to całą masą nowych wrażeń i wspomnień wspólnych dysput na temat łączącej nas pasji do literatury. Nie tylko fantastycznej.
Z niecierpliwością czekam więc na kolejne takie spotkania.

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Zlot Fanów Uniwersum Metro 2033


23 czerwca 2017 w Małej Warszawie, przy ulicy Otwockiej 14 w Warszawie (dawna Fabryka Trzciny) o godzinie 15:00 rozpoczął się pierwszy oficjalny

Zlot Fanów
Uniwersum Metro 2033

Impreza miała charakter zamknięty, jednak udział w niej był bezpłatny po uprzedniej rejestracji swojej osoby drogą mejlową. Organizatorami wydarzenia było Wydawnictwo Insignis oraz oficjalna strona fanowska http://metro2033.pl.
Na powyższym zdjęciu Tomasz Wiklandt z portalu metro2033.pl trzyma księgę pamiątkową do której polscy fani, mogli wpisać życzenia urodzinowe dla Dmitrija Glukhovskiego. Księga to została uroczyście wręczona autorowi podczas części oficjalnej, połączonej z konsumpcją radioaktywnego tortu i odśpiewaniem przez fanów - staropolskiego „Sto lat!”.
O 15:00 imprezę rozpocząło godzinne spotkanie autorskie z Arturem Chmielewskim, autorem najnowszej polskiej książki osadzonej w realiach uniwersum. „Achromatopsja” to książka łamiąca dotychczasowe założenia uniwersum. Autor opowiadał o kulisach powstawania swojej pierwszej powieści beletrystycznej. O tym jak rodzący się w jego głowie pomysł nie od początku był planowany jako książka z uniwersum. Usłyszeliśmy też o warsztacie pisarskim Artura, i jak jego dojazdy do pracy pociągiem wpłynęły na drogę, którą bohaterowie jego powieści muszą przebyć poza tunelami metra. I jeszcze o tym jak rozmowy z wydawnictwem i lekka modyfikacja fabuły doprowadziły finalnie do wydania „Achromatopsji” jako część tej znanej serii.
Kolejną godzinę umilił fanom wykład Pawła Majki, autora dwóch powieści w polskim Uniwersum Metro 2033: „Dzielnica obiecana” oraz jej kontynuacji „Człowiek obiecany” na dzień dzisiejszy jest to historia zamknięta w dwóch tomach i Paweł nie przewiduje jej kontynuacji. Nie wyklucza jednak napisania kolejnej książki w realiach Metra, piłeczka jest po stronie wydawnictwa.
Realia tego uniwersum wymagają ofiar. Paweł opowiedział zebranym o tym jak trudno autorowi zabić swoją postać, nawet jeśli jest ona największym szubrawcą w opowiadanej przez niego historii. Mówił o tym jak autor musi ewoluować, by bez żalu, móc swoją postać uśmiercić (w końcu włożył mnóstwo pracy w jej stworzenie). Przyznał również że jedna z postaci „Dzielnicy obiecanej” została wręcz napisana, tylko po to, by móc ją zabić w widowiskowy sposób, a jednocześnie miała to być śmierć niepotrzebna i bezsensowna. Zdradził też która z postaci jest jego faworytem i argumentował dlaczego tą sympatią obdarzył właśnie Szurniętego Stacha ;-).
Z lekkim poślizgiem i przerwą na autografowanie wypełnianą przez Pawła i Artura, lekko po godzinie 17-tej dociera wreszcie na spotkanie niszczyciel światów! Robert J. Szmidt to oprócz Glukhovskiego, najbardziej znany autor w gronie dzisiejszych gości.
W swoim dorobku ma już niejedną apokalipsę i co za tym idzie, niemałe doświadczenie w niszczeniu świata. Jeśli zaś idzie o książki z uniwersum, to nakładem Wydawnictwa Insignis ukazały się dotychczas dwie książki : „Otchłań” oraz „Wieża” a w przygotowaniu jest już trzecią część opowieści - „Riese”, która powinna ukazać się w księgarniach na początku przyszłego roku.
Jak widać na zdjęciu obok, na spotkaniu pojawiła się dość duża grupa czytelników. I choć miejsc siedzących było sporo, większość chłonąc słowa płynące ze sceny, wybrała miejscówki „koczownicze”, na podłodze, w bezpośredniej bliskości swoich ulubionych autorów.
I wreszcie po 18 na scenie pojawia się gwiazda wieczoru, czyli twórca Uniwersum Metro 2033 - Dmitry Glukhovski który w trakcie spotkania świętował z fanami swoje 38 urodziny. Działo się tu tak wiele i tak szybko, że z tej podniosłej chwili nie mam ani jednego zdjęcia :(
Zwieńczeniem wieczoru był koncert zespołu „Lux Torpeda”, oraz konkurs na najlepszy Cosplay Metro 2033. Główna nagroda to Czołówka, MultiTool, pięcio-litrowa beczka Heinekeena, zestaw trzech tomów Metra w twardej oprawie oraz wspólna fota z autorami książek.
Na zdjęciu od lewej : Robert J. Szmidt, Dmitry Glukhovski, Mateusz Wierciński w cosplay'u stalkera, Paweł Majka oraz Artur Chmielewski.
Podsumowując samą imprezę. Brawa za organizację dla Wydawnictwa Insignis oraz dla prowadzącego wieczór - Tomasza Wiklandta z portalu http://metro2033.pl. Moc atrakcji i atmosfera samego miejsca spotkania była niesamowita. Insignis zapewniał stalkerski poczęstunek w postaci chleba ze smalcem i kiszonego ogórka na zagryzkę, a do tego darmowe piwo dla każdego pełnoletniego uczestnika spotkania. Były też konserwy, do konsumpcji widelcem wprost z puszki... na szczęście mało stalkerskie bo nieprzeterminowane ;-)
A na koniec - przybyły mi do kolekcji zdjęć z autorami dwie nowe fotki: z Arturem Chmielewskim - twórcą „Achromatopsji” oraz to najcenniejsze - z samym twórcą Uniwersum Metro 2033 - Dmitrijem Glukhovskim !!! z którym z racji niemałego oblężenia przez fanów udało mi się zamienić dosłownie kilka słów. Dodatkowo zdobyczą wieczoru były oczywiście autografy mistrza we wszystkich trzech częściach „Metra 2033/2034/2035” i powieści „FUTU.RE” w wersjach ebook, oraz papierowej „Czas zmierzchu”, który w trakcie spotkania można było zakupić za śmieszne dwie dyszki. Jest też wpis popełniony przez autora „Achromatopsji” w mojej kopii ebooka. Od Roberta zebrałem autografy w nowo zakupionych kopiach „Otchłani” oraz „Wieży” (wydania papierowe podpisane były wcześniej). Ponieważ Paweł swoje „Metra” (w papierze i ebooku) podpisał mi już na tegorocznym Pyrkonie, żeby nie było mu smutno - do podpisu przytargałem „Wojny przestrzeni” i „Pokój światów”, których z racji objętości nie chciało mi się ciągnąć aż do Poznania.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Impreza zakończyła się zgodnie z założeniami około 2 w nocy i co prawda nie ciemnymi tunelami metra ale za to równie ciemnymi ulicami Szmulek i Pragi wszyscy stalkerzy i stalkerki grzecznie rozeszli się do domów.

Dmitry Glukhovsky - „Metro 2033”, 04.11.2015 Insignis>
http://www.insignis.pl/ksiazki/metro-2033/
Dmitry Glukhovsky - „Metro 2034”, 04.11.2015 Insignis>
http://www.insignis.pl/ksiazki/metro-2034/
Dmitry Glukhovsky - „Metro 2035”, 04.11.2015 Insignis>
http://www.insignis.pl/ksiazki/metro-2035/


Paweł Majka - „Dzielnica obiecana”, 27.08.2014 Insignis
http://www.insignis.pl/ksiazki/dzielnica-obiecana/
Paweł Majka - „Człowiek obiecany”, 09.11.2016 Insignis
http://www.insignis.pl/ksiazki/czlowiek-obiecany/


Robert J. Szmidt - „Otchłań”, 26.08.2015 Insignis
http://www.insignis.pl/ksiazki/otchlan/
Robert J. Szmidt - „Wieża”, 18.05.2016 Insignis
http://www.insignis.pl/ksiazki/wieza/


Artur Chmielewski - „Achromatopsja”, 15.03.2017 Insignis
http://www.insignis.pl/ksiazki/achromatopsja/

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Premiera!
Komornik++ Rewers” Michał Gołkowski


10 maja 2017 nastąpił Biblijny Koniec Świata.
Znów.

O godzinie 18:00 w warszawskim empiku rozbrzmiały fanfary i na scenę wkroczył

Michał Gołkowski

by zaprezentować nam kontynuację książki „Komornik”. Ciąg dalszy przygód Ezekiela Siódmego, legalnie działającego komornika na usługach Góry, tym razem zgodnie z podtytułem tomu drugiego zabierze nas w podróż do ziem Rewersu.

Autor podczas spotkania skupił się na opowieści o swojej najnowszej książce (omijając temat rzekę - czyli kontynuację Stalkera), w końcu to z okazji jej premiery spotkał się z fanami swojej twórczości. Usłyszeliśmy o kulisach powstawania postaci Ezekiela, a autor po raz kolejny podkreślał udział swojej małżonki w narodzinach komornika w znanej nam formie. To właśnie żonie autora zawdzięczamy główną postać komornika Ezekiela. Michał na każdym spotkaniu podkreśla że to jej podpowiedź: „Niech będzie jednym z tych złych” dała mu impuls do stworzenia postaci ciekawej i niemniej kontrowersyjnej.

Choć w literaturze czy filmie pojawiali się główni bohaterowie którzy są czarnymi charakterami, to Ezekiel Siódmy wyróżnia się tym że kochamy go od pierwszej chwili. Wiemy że to kawał sukinkota, który poluje na bliźnich i tych (na których ma oficjalne zlecenie) morduje bez mrugnięcia okiem. A jednak, ma w sobie coś takiego, że kibicujemy mu raźno w jego czarnej robocie. Tą usprawiedliwioną sympatię do drania, tłumaczymy sobie po prostu faktem, że Ci na których Ezekiel poluje, są znacznie od niego gorsi.
Podsumowując. Spotkanie bardzo fajne, a muzyka poprzedzające wejście Michała na scenę, bardzo wprowadzała w jego klimat. Nie mniej niż pojawienie się w trakcie wywiadu ciotecznego brata autora, przebranego za ... tytułowego komornika! A to jak unosił brew i srogo spoglądał ze sceny na zebraną publiczność. Nie wiem czy dobrze było to widać w tylnych rzędach, ale wczuł się w swoją rolę doskonale, aż strach było siedzieć przed samą sceną, więc chowałem się za obiektywem aparatu, i tak odnosząc nieustające wrażenie że gapi się na mnie, tylko zapomniał gdzie schował glinianą tabliczkę ze zleceniem. No bo chyba nie pozował do zdjęcia?
Po spotkaniu jak to zwykle bywa, na nowo zakupionej książce można było zdobyć autograf i okazjonalną pięczątkę (dostępną tylko w dniu premiery). Od komornika towarzyszącego Michałowi Gołkowskiemu, można było pobrać „KARTĘ UTYLIZACYJNĄ”, pokazującą jak w 3 prostych krokach poddać się procedurze egzekucji (komorniczej). Stojący w kolejce po autograf, mogli też otrzymać obrazek z modlitwą do świętego Guineforta. Aby czas spędzony w tejże kolejce, oczekującym umilić.
Czyli było miło, choć szybko się skończyło i pomimo głosów z sali w sprawie kontunuacji Stalkera (wiadomo, temat rzeka, który na każdym spotkaniu z autorem musi obligatoryjnie znaleźć się na porządku dziennym), które to autor zbywał uśmieszkiem, nie udało się z Michała wydusić nic więcej. No może poza tym że kolejny raz padła data 2018, jeśli chodzi o „Ottona”, czyli tom czwarty „Stalowych Szczurów”.
Aha. I jeszcze stanowcze NIE w sprawie kontynuacji „Moskala”. Ale to już wiecie. Po spotkaniu, autor w towarzystwie dwunastu najwytrwalszych czytelników, udał się do pobliskiej knajpy na szybkie piwko. Przegapiliście? Nie szkodzi. Bo wy też możecie jeszcze rozpocząć ostatnią wieczerzę.
Zacznijcie czytać „Komornika++: Rewers” już dziś.
Tylko szybko, bo wasz czas się kończy!

Tytuł :
Autor :
Wydawnictwo :
Język wydania :
Język oryginału :
Numer wydania :
Data premiery :
Forma :
Stron :
Wymiary produktu [mm] :
ISBN :

Komornik++ Rewers
Gołkowski Michał
Fabryka Słów Sp. z o.o.
polski
polski
I
2017-05-10
książka
488
126 x 40 x 196
978-83-7964-233-5

czwartek, 25 maja 2017

Na krawędzi zagłady” Robert J. Szmidt 
 Marek Biliński „Fire

Wreszcie jest. Długo wyczekiwany tom 3 serii „Pola dawno zapomnianych bitew”. Po raz kolejny Robert J. Szmidt daje nam do ręki książkę przemyślaną, z ciekawie rozbudowaną historią i wciągającą od pierwszej strony. Znów możemy śledzić heroiczne poczynania Henryana Święckiego, który honor przedkłada ponad swoje własne interesy i rozkazy dowództwa.
Na krawędzi zagłady” to kontynuacja wydarzeń opisanych na kartach „Ucieczki z raju”. Święcki, po ewakuacji kolonistów z Delty Ulietty, oficjalnie podyktowanej mającym wkrótce nastąpić wybuchem pobliskiej supernowej, usiłuje wymóc na dowództwie przydział floty potrzebnej do wywiezienia z planety, pozostawionych w jaskiniach ludzi. Trwa jednak wojna z obcymi, i ani Rada Federacji, ani dowództwo Floty nie są przychylne tej akcji.
Układ Ulietta został już najechany przez statki obcych. Wszelkie ślady bytności człowieka, zostały bezpardonowo zniszczone, a kolonia zrównana z ziemią. Według dowództwa, prawdopodobieństwo że ktokolwiek przetrwał anihilację, jest równe zeru. Powrót na planetę kontrolowaną przez najeźdźców jest więc zbyt ryzykowny, a uratowanie 8 tysięcy ludzi, pozostawionych przez Święckiego w jaskiniach Delty, wydaje się być ziarnkiem piasku na bezkresnej plaży, w stosunku do liczby mieszkańców innych kolonii zagrożonych atakiem obcych, których można w tym czasie uratować.
Ale Henryan Święcki dał im słowo. Słowo honoru oficera floty, że wróci.
Dla oficjeli zasiadających w Radzie Federacji, liczą się tylko słupki, cyferki i statystyczne dane. Z ich punktu widzenia, powrót do zaatakowanego układu jest ekonomicznie nieopłacalny.
Święcki już wykonał swoje zadanie, ewakuując z planety ponad dwukrotnie więcej ludzi, niż zakładał to plan. Czemu Rada nie odtrąbiła jednak medialnego sukcesu? Gdzie podziali się nadplanowo ewakuowani robotnicy? Korporacja EB w której pracowali, uparcie milczy, a Henryan gorączkowo usiłuje odnaleźć Ninadine Truffaut, menadżerkę ewakuowaną z Delty. Tymczasem, trzecia flota za wszelką cenę stara się powstrzymać niszczycielski pochód obcych. Czym kieruje się obca rasa, przeprowadzając systematyczną likwidację śladów naszej egzystencji? Czy domysły Święckiego dotyczące pobudek kierujących ma'lahn pomogą w ich powstrzymaniu?
Pojawi się tu jeszcze mnóstwo innych wątków. Drobne nic nie znaczące epizody i misternie tkana intryga czeka tylko na wybudzenie przez nic nie podejrzewającego czytelnika. Niczym zasiane przez Jasia, nasiona magicznej fasoli, wystrzelą nagle z nieoczekiwaną siłą, by zmienić bieg wydarzeń i nie raz zaskoczyć nas zmianą przewidywanego przez nas toru akcji.
Robert J. Szmidt nadal potrafi nas zaskoczyć. Nawet tym że z pierwotnie planowanej trylogii, finalnie powstanie tetralogia i na finał tej opowieści musimy jeszcze niestety zaczekać. Tymczasem, do słowa pisanego przez mistrza apokalipsy, postanowiłem dołączyć muzykę tworzoną przez inny autorytet. Do umuzycznienia „Na krawędzi zagłady” użyłem płyty świetnego polskiego kompozytora muzyki elektronicznej Marka Bilińskiego. Esencja jego twórczości w postaci płyty „The Best of” odpadła w przedbiegach ze względu na utwór „Ucieczka z tropiku”, z którego sceny rozbijanych amerykańskich aut policyjnych zapadły mi w pamięć jeszcze w dzieciństwie. Ostatecznie jako ścieżki dzwiękowej użyłem nie mniej ciekawej płyty „Fire”. Szóstego studyjnego albumu w dorobku artysty.
Po lekturze „Na krawędzi zagłady” pozostaje nam już tylko czekać na zakończenie tej opowieści, które spodziewając się po dotychczasowej twórczości Roberta, będzie na pewno spektakularne i zaskakujące. Niemal jednoczesna premiera tomu trzeciego, nie przez przypadek zbiegła się w czasie z amerykańskim wydaniem „Łatwo być bogiem”, które jest promowane przez takie sławy jak Mike Resnick, Nancy Kress czy Jack Campbell. Ich rekomendacje nie są tylko grzecznościowe. Ta seria to naprawdę warta przeczytania lektura. Wciągnęła mnie nie mniej niż „Egzekutor”, seria przygód Penelopy Bailey Resnicka czy „Zaginiona Flota” Campbella. Szczerze polecam.
Robert J. Szmidt - „Na krawędzi zagłady”, 2017 Dom Wydawniczy REBIS
https://www.rebis.com.pl/

Marek Biliński „Fire” Sony BMG Music Entertainment, 2008
https://open.spotify.com/album/3GAtkLspQ1Dx6SnGdZTA4y

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Komornik” Michał Gołkowski
Gregorian „Masters of Chant Chapter VI

Nadeszła apokalipsa, ale taka prawdziwa biblijna. Nie żadne tam bomby atomowe, czy inne globalne unicestwienie. Miało być z rozmachem a wyszło jak zwykle. Zapowiadany ludziom od dawna dzień sądu ostatecznego nastąpił, ziemia się zatrzymała, spadł krwawy deszcz, umarli powstają z grobów. Ale jak przy każdej dużej akcji zorganizowanej coś musi pójść nie tak... i poszło. Jak przy ostatecznej wyprzedaży. Zawsze coś się nie sprzeda.
Populacja ludzi przekracza znacznie, tą przewidzianą w czasach spisywania przez świętego Jana ostatniego rozdziału Nowego Testamentu. Zaplanowana wieki temu zagłada, okazuje się eventem niedoszacowanym. Ludzie pomimo malowanej pastelowymi barwami wizji zbawienia i życia wiecznego nie bardzo chcą rozstawać się ze swoim życiem doczesnym.
Na ziemie przybywają Wysłannicy, biblijne stwory mające przyspieszyć wyłapywanie ocalałych i krnąbrnie ukrywających się grzeszników. Ale Armagedonowa machina wcale nie nabiera rozpędu, a impreza wcale nie zmierza do końca.
I wreszcie "góra" postanawia ten bajzel ogarnąć. Zsyła na ziemię posiłki w postaci Aniołów Apokryficznych. Ich celem jest ocena stanu zastałego, inwentaryzacja pozostałych po dniu sądu aktywów, i doprowadzenie do wyzerowania stanu osobowościowego, tak aby można było ogłosić masę upadłościową i wreszcie zgasić światło i zamknąć ten burdel.
Wymyśleni przez ludzi i zachowujący się jak ludzie, Apokryficzni stwierdzają że nie mają do tego kompetencji, zarobieni są i po prostu im się nie chce. Postanawiają więc wynająć podwykonawcę. Spośród ocalałych, w podstępny sposób rekrutują „Komorników”. To oni mają posprzątać ten pieprznik.
I tu autor poczytnej serii o stalkerach postanowił ponownie zabrać nas w podróż po zniszczonym świecie, ale zniszczonym inaczej. Nie ma tu śladu postapokaliptycznego skażenia i ukrywania się przed radiacją po tunelach metra. Jest za to w połowie spalona słońcem, a w połowie spowita ciemnością ziemia. Bo po tym, jak na złość Kopernikowi, ziemia się zatrzymała, tylko pas na skraju wiecznego dnia i nocy nadaje się do jako takiego życia. W wiecznym palącym słońcu nie da się wyżyć, tak jak i po mrocznej stronie, gdzie czają się siły ciemności. Ludzie skupiają się więc w wąskim pasie wiecznego zmierzchu, gdzie polują na nich Komornicy. Oczywiście całkowicie legalnie. Najpierw muszą jednak do rąk własnych dostarczyć wezwanie. Imienne. A potem - literalnie - dokonać egzekucji. Dlatego nikt już nie używa personaliów z czasów Przed.
Komornicy nie mają więc lekko. Z jednej strony, do wykonania jest plan narzucony przez pracodawcę, z drugiej - kombinujący jak tu przechytrzyć system dłużnicy. A do tego, do dyspozycji mają minimum środków dostarczonych przez zleceniodawcę. Bo komornicy jako przedstawiciel syndyka, mają do dyspozycji tylko „koszerne” wyposażenie. Tunika, sandały i przydziałowy gladius, wszystko na miarę czasów w których została spisana apokalipsa. Za to ścigani nie czują takiej presji, często korzystając ze środków pozostałych po upadłej nagle cywilizacji.
Wybierając muzykę do lektury, na początku nie mogłem się zdecydować i moje wybory oscylowały gdzieś między Metaliką a Led Zeppelin, po dwóch pierwszych rozdziałach, wyparła je jednak płyta z serii „Masters of Chant”. Niemiecki zespół o nazwie która swoje pochodzenie wzięła od chórów gregoriańskich, tworzy covery znanych nam z radia utworów, w aranżacji średniowiecznego chóru kościelnego. I to właśnie płyta „Gregorian” była tłem do tej epifanicznej wizji końca, którą stworzył Michał Gołkowski.
A wracając do losów tytułowego „Komornika”. Pomimo niewdzięcznej i źle odbieranej społecznie funkcji jaka została mu przez autora przypisana. Główny bohater, o imieniu Ezekiel Siódmy - legalnie działający komornik, na usługach góry, z każdym kolejnym rozdziałem zyskuje naszą sympatię. Bo jak tu nie polubić gościa, który ma wiecznie pod górę, a wszyscy się przeciw niemu zmówili i robią wszystko żeby mu robotę utrudnić. I tylko wiatr mu w oczy nie wieje.
W mojej ocenie, książka jest ciekawa ze względu na dość luźne podejście do tematu biblijnej apokalipsy. W zasadzie gdzieś tam na lekcjach religii, wspomniane było że kiedyś nastąpi Dzień Sądu i tyle. Gołkowski interesująco rozwija te kwestię, nadając znanej nam współcześnie instytucji komorników zupełnie nowy wymiar. Jako banda siepaczy, mają przecież wybić do nogi ocalałych. Ale jak to w każdym kontrakcie, nikt nie czyta tego co napisano drobnym drukiem na przedostatniej stronie.
Czytajcie zatem drobny druk i przypisy !
Przeczytajcie „Komornika”. Zanim będzie za późno.
Michał Gołkowski - „Komornik”, 2016 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/michal-golkowski/komornik/

Gregorian „Masters of Chant, Chapter VI” Edel Music, 2007
https://play.spotify.com/album/3ltJDXdGTLdtFkcLHVDJEG

środa, 22 marca 2017

Ostatni bierze wszystko” Miroslav Žamboch 
 John Porter „Honey Trap


Najpopularniejszy czeski pisarz fantasy, Miroslav Žamboch znów w formie. Bo po świetnej trylogii Koniasza, czy dwuksięgu o Baklym, trafiła się i słabsza pozycja tego autora - „Mroczny zbawiciel”. Po niemal 7 latach od wydania „Wilka samotnika”, Žamboch postanowił znów zabrać nas do świata Koniasza. Tym razem bez tego ostatniego, choć mimo braku tego sympatycznego najemnika, książka nie zawiodła moich oczekiwań.
Już 24 marca, trafi do waszych rąk jego najnowsze dzieło - „Ostatni bierze wszystko”, tymczasem uchylając rąbka tajemnicy ...
Trzy historie, trzy opowiadania. Choć w zasadzie to jedna minipowieść i dwa opowiadania. Autor jakby na nowo wprowadza nas do świata, który niby już znamy z poprzednich książek, a mimo to odkrywamy go na nowo i poznajemy tajemnice rządzących nim praw. Wreszcie dowiemy się dlaczego w czasach naszego bohatera do wynajęcia, magia jest zakazana a wszelkie przejawy posiadania odrobiny tych niesamowitych mocy są skrzętnie ukrywane przed resztą świata. Historia ta dzieje się bowiem na długo przed opowieściami którymi dotąd raczył nas mocodawca Koniasza.
Lekturę najnowszej powieści Žambocha zaczniemy od „Długiego sprintu”. Najdłuższego z trzech opowiadań, którego bohaterem jest młodszy brat następcy tronu - Tekuard. Stary król postanawia odejść. Na tronie ma go zastąpić starszy brat Tekuarda, Maksymilian. Niestety w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, Max, który od urodzenia jest przygotowywany do objęcia tronu, obiecujący polityk i świetny mag, zaprawiony w dworskich intrygach, po prostu spada z konia i skręca kark. Wymarzona sytuacja dla młodszego brata. Prawda?
Do tej pory pomijany w dworskich knowaniach, zupełnie nie zainteresowany magią, młody książe który nad pałacowe gierki przedkłada produkcję wina i hodowle nowych szczepów winorośli, staje się jedynym infantem najpotężniejszego maga na kontynencie.
Brzmi zachęcająco?
Jest tylko jeden mały haczyk... Stara tradycja mówi że na 30 dni przed koronacją rozpoczyna się polowanie na sukcesora. Każdy z 11 klanów ma prawo zabić następcę tronu i w jego miejsce wystawić własnego kandydata. Kto okaże się sprzymierzeńcem a kto śmiertelnym wrogiem. Książe za wszelką cenę musi doczekać koronacji. Zostać na zamku i stawić czoła najpotężniejszym czarodziejom jakich klany wysłały do stolicy? A może uciekać jak najdalej od miasta i ukryć się w głuszy.
Podczas czytania tego tekstu, czeka nas zaprawdę długi sprint. Ciężko oderwać się od książki, w której sytuacja zmienia się po przewróceniu niemal każdej kartki. Jedyne co mogę „Długiemu sprintowi” zarzucić, to tyle że tekst, jak na możliwości „pociągnięcia” takiego tematu jest dość krótki. Žamboch, materiał na grubą książkę skondensował zaiste magicznie. A może dzięki temu nie ma dłużyzn i książkę czyta się bardzo sprawnie.
Swoistym spowalniaczem, żeby nie dostać zadyszki w trakcie tego biegu, była dla mnie płyta „Honey Trap” Johna Portera. Rockowo-bluesowe utwory w pełni oddają klimat tej mrocznej miejscami opowieści. Na uwagę zasługują takie utwory, jak „Black With The Blues” czy „Light On a Darkened Road” zaczynający się od słów :
Hello stranger, it’s good to see you here
które wychrypiane głosem Portera, brzmią niczym zaproszenie do ciemnego zaułka, w którym czai się banda zbirów.
Muszę też wspomnieć o dwóch pozostałych opowiadaniach, znacznie krótszych od „Sprintu”, ale bynajmniej nie mniej przez to ważnych czy ciekawych. Pierwsze jest zwieńczeniem głównego wątku. Jeśli czuliśmy niedosyt po przeczytaniu pierwszego tekstu, to potraktujmy kolejny jako jego epilog. Więcej nie powiem bo zepsułbym całą zabawę.
Najbardziej jednak zaciekawiła mnie ostatnia odsłona, nosząca tytuł całego zbioru - „Ostatni bierze wszystko”. To dynamiczna i obfitująca w wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji krótka opowieść o nietypowym wyścigu po skarb. Skarb którego charakteru nie zna żaden z uczestników, a mimo to wszyscy go pożądają. Skarb który spełni marzenia tylko jednego zawodnika i to on jako jedyny ocalały z tego morderczego wyścigu odjedzie na koniu w stronę zachodzącego słońca. I jak to bywa w każdej niebezpiecznej grze, w której czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę - ostatni bierze wszystko.
Ciekaw jestem tylko jednego. Czy tylko ja, po przewróceniu ostatniej kartki odniosłem wrażenie że zwycięzca był znany już na starcie wyścigu?
Miroslav Žamboch - „Ostatni bierze wszystko”, 2017 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/ksiazki/ostatni-bierze-wszystko-miroslav-zamboch/

John Porter „Honey Trap” Good Music Society, Mystic Production 2014
https://play.spotify.com/album/4L5pz06MVlsWaTEjSQPN8h

wtorek, 14 marca 2017

Smocze koncerze” Andrzej W. Sawicki 
 Marillion „Misplaced Childhood

Z ciekawością brałem do ręki książkę Andrzeja W. Sawickiego "Smocze koncerze". Okładka książki pobudza wyobraźnię, wzgórze na którym stoi husarz w pełnym rynsztunku, a nad nim wyłaniający się spośród chmur statek kosmiczny.
Oparta na faktach historycznych opowieść, zostaje przez autora okraszona całą rzeszą niecodziennych wydarzeń, które mogą zmienić świat. Oto do stolicy imperium osmańskiego, roku pańskiego 1677 przybywa poselstwo polskie na którego czele stoi kanclerz Jan Gniński. Poselstwo ma za zadanie przeprowadzić bardzo delikatne negocjacje dotyczące obniżenia haraczu który królestwo polskie płaci turkom. Drugorzędnym celem poselstwa jest też wynegocjowanie oswobodzenie jeńców wziętych w jasyr przez wojska najeźdźcy.
Nieoczekiwanie w Stambule rozbija się nieznany obiekt który spada na jedną z dzielnic miasta. To kara bogów, czy zemsta przywołana z nieba przez polskich rycerzy przybyłych do tureckiej stolicy? Ludzkość staje w obliczu zagłady przez nieznane siły. Oto niespodziewanie z dziwnego obiektu wyłaniają się krwiożercze bestie, w obliczu których zaciekli wrogowie aby przeżyć muszą zacząć współdziałać. Czy dawne animozje pójdą w zapomnienie w obliczu dobra przetrwania rasy ludzkiej?
Niecodzienne połączenie historii polski sprzed odsieczy wiedeńskiej, ze współczesną technologią i elementami twardej fantastyki, sprawia że książkę czyta się jednym tchem. Mnogość autentycznych postaci historycznych, wpleciona w wątki powieści wzmaga tylko jej autentyczność.
Sam pomysł na inwazję jest dość nowatorski, ale zaplanowany dość skrupulatnie i sensownie. Czy XVII wieczne społeczeństwo jest w stanie przeciwstawić swe siły obcym istotom dysponującym technologią o której nawet w dzisiejszych czasach nie myślimy realnie. Opowieść Sawickiego jest krwawa i momentami bezkompromisowa, ale to przecież historia inwazji obcych kolonizatorów, którzy przybywają tu w celu totalnej anihilacji rasy ludzkiej i absorbcji ich umysłów.
Wybór muzyki do książki poniekąd historycznej, nie był łatwy. I wtedy przypomniał mi się przeczytany dwie dekady temu horror Grahama Mastertona „Zaklęci” gdzie częścią celtyckiego rytuału była melodia ze "Szczurołapa z Hamelin" a słowa które wyśpiewał 30 lat temu Fish, idealnie oddają atmosferę „Smoczych Koncerzy”.

Lavenders blue, dilly dilly, lavenders green,
When I am King, dilly dilly,
You will be Queen.


Kojąca melodia, która jednocześnie budzi niepokój przed tym co czycha na nas za najbliższym rogiem. Bo uwierzcie, zwroty akcji są tu nieoczekiwane, a bitna natura zarówno polskiej szlachty, jak i tureckich janczarów tylko sprzyja nagłym zmianom nastrojów obu nacji. A co za tym idzie zarówno nawiązywaniem jak i zrywaniem sojuszów, w walce z bestiami spoza naszych wyobrażeń. Ale żeby odeprzeć najeźdźców na dobre i ocalić świat, ludzkość musi się zjednoczyć na dobre w tej nierównej walce. Inaczej nasze szanse w starciu z obcymi będą niczym załogi Nostromo z filmu Alien, wkraczającej do pomieszczenia z jajami ksenomorfów.
Jednym słowem :
Szable w dłoń
Andrzej W. Sawicki „Smocze Koncerze”, 2016 Dom Wydawniczy REBIS
https://www.rebis.com.pl/pl/book-smocze-koncerze-andrzej-w-sawicki,SCHB07543.html

Marillion „Misplaced Childhood” EMI, 1958
https://play.spotify.com/album/6hAZj8L6V6XjochoLXf6WM

niedziela, 5 marca 2017

Dworzec Śródmieście” Bartek Biedrzycki
Walk Off the Earth „Sing It All Away

Zamykający „trylogię warszawską” trzeci tom „Kompleksu” wreszcie trafił do naszych rąk. Po dwuletniej przerwie, mamy okazję ponownie zejść do tuneli stołecznego metra, aby zarówno z już znanymi nam z poprzednich części bohaterami ale także kilkoma nowymi postaciami, kontynuować tą intrugującą wędrówkę by wreszcie według zapewnień autora dotrzeć do jej kresu i uzyskać odpowiedzi na pytania zadane w dwóch poprzedzających tomach .
Przyznam się bez bicia, że z „Fabryczną Zoną” i cyklami stalkerskimi, nie miałem wcześniej okazji się zetknąć (poza Kompleksem, który trzy lata temu streścił mi kolega zdradzając co ciekawsze szczegóły, w związku z czym do osobistej konsumpcji lektury w ogóle nie doszło). Dopiero trzymając w rękach egzemplarz recenzencki „Dworca Śródmieście”, postanowiłem zaległości w prozie Biedrzyckiego nadrobić. Po szybkiej wycieczce do pobliskiej biblioteki miałem więc w rękach także poprzednie części trylogii, czyli „Kompleks 7215” i „Stację Nowy Świat”. No bo jak tu recenzować książkę, którą wydawnictwo zapowiada jako spektakularne zwieńczenie opowieści której początku nie pamiętam, a środka nie znam.
Wróćmy jednak na „Dworzec”, czyli siedzibę Braci Mniejszych, jak pieszczotliwie, mieszkańcy Centralnego ochrzcili swoich sąsiadów. Znów, jak w przypadku części drugiej, rozpoczynamy od retrospekcji, która jest w pełni usprawiedliwiona, wprowadza bowiem do całości obrazu nowe kawałki układanki, sprytnie wypełniając luki pozostałe po niedokończonych lub niedomówionych zagadnieniach z dwóch poprzednich książek. A introdukcja stalkerskiego duetu bliźniąt w osobach „Hanoiego” (znanego nam ze „Stacji Nowy Świat”) oraz jego siostry „Zary”, w dniu hekatomby, która wolno acz nieubłaganie spadła na świat, przypomni nam o utraconym człowieczeństwie.
Motywem przewodnim pozostaje oczywiście wątek Borki. Rudobrodego stalkera, którego los w dniu zagłady rozdzielił z ojcem, przebywającego wtedy na służbie, gdzieś w tajnym kompleksie w Kampinosie. Porucznik Dobrowolski wyjdzie wreszcie z cienia i z jego perspektywy poznamy historię tajnego natowskiego bunkra. Los skrzyżuje ścieżki poznanych wcześniej postaci w dość przewrotny sposób. A Borka zostanie postawiony w obliczu życiowego wyboru.
Do udźwiękowienia tego tekstu wybrałem płytę „Sing It All Away” kanadyjskiego zespołu Walk off the Earth, ze szczególnym uwzględnieniem utworu „Home We'll Go”. Utwory z pogranicza rocka awangardowego, punk rocka i folku bardzo fajnie współgrają z klimatem książki.
Czytając całą trylogię „w jednym podejściu”, można zaobserwować jak zmienia się styl pisania Biedrzyckiego, „Dworzec” to powieść bardziej dojrzała od swoich poprzedniczek. W trakcie lektury „Kompleksu” łapałem się na tym że kilkukrotnie musiałem cofnąć się o kilka akapitów, żeby wyłowić jakiś niedopowiedziany niuans. Finał serii czyta się bardziej „gładko”. Postacie są bardziej przekonujące, a tekst spójniejszy pomimo tego że opowiadana historia rozgrywa się na przestrzeni ponad dwóch dekad, a autor chcąc zamknąć wszystkie niedopowiedziane kwestie, porusza się po tym „dwudziestoleciu powojennym” niczym suwak po osi czasu. Nie mamy jednakowoż wrażenia bezładu, a autor świetnie panuje nad tą translokacją czasową poszczególnych fragmentów tekstu.
Książka warta uwagi nie tylko tych czytelników którzy mieli styczność z wcześniejszymi częściami. Ale także wszystkich fanów postapo i warszawskiego metra. Bo parafrazując znane przysłowie :
Po apokalipsie nie w samym metrze człowiek żyje.

A gdzie jeszcze?, przeczytajcie „Dworzec Śródmieście”.
Bartek Biedrzycki - „Dworzec Śródmieście”, 2017 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/bartek-biedrzycki/dworzec-srodmiescie-3-bartek-biedrzycki/

Walk off the Earth „Sing It All Away” Columbia Records, 2015
https://play.spotify.com/album/0znuTvl59JCTczo6F0NLEV

piątek, 3 marca 2017

Stacja Nowy Świat” Bartek Biedrzycki 
 Guns'n'Roses „Use Your Illusion I

Dalszy ciąg „Opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji”, czyli drugi tom „Kompleksu 7215” Bartka Biedrzyckiego, odkrywa przed nami szereg tajemnic z przeszłości. Jeśli spodziewaliśmy się ciągu dalszego przygód bohaterów poznanych w pierwszej części, będziemy musieli na nie jeszcze poczekać do kolejnej części. „Stacja” jest z zamierzenia prequelem. Znajdziemy tu całą masę retrospekcji, autor postanowił bowiem powrócić w czasie do wydarzeń, które w „Kompleksie” zostały zaledwie z grubsza naszkicowane jako tło opisywanych w nim wydarzeń.
Znajdziemy tu zarówno prywatne historie bohaterów, z których dowiemy się w jaki sposób, w dniu zagłady los zaprowadził ich wprost w trzewia warszawskiej aglomeracji. Będą także opisy wydarzeń, wspomnianych w części pierwszej, a mających niemały wpływ na przebieg całej opowieści.
Poznamy młodego generała Groma i jego wkład w budowę Twierdzy, wysłuchamy opowieści o Ostatnim Przymierzu, i staniemy się świadkiem powstania i upadku totalitarnego Imperium.
I być może to właśnie dlatego „Stacja Nowy Świat” staje się bardzo wciągającą opowieścią. Opowieść staje się coraz bardziej szczegółowa i klarowna, pojawią się też nowe postacie, dopełniające wiele wątków. Możemy zatem na nowo cieszyć się podróżą po podziemnym świecie postapokaliptycznej stolicy.
Rozpoczęcie tych opowieści w dniu zagłady uświadomi nam jeszcze raz, co ludzkość straciła w efekcie globalnego konfliktu. W rytm ciężkiej muzyki Axla i jego kumpli jeszcze raz wejdziemy do ciemnych tuneli metra gdzie Jasnowłosa Pani - Madonna Tuneli będzie nam przyświecać w podróży.
Pomysł Biedrzyckiego, aby z premedytacją dać nam do rąk niejako uzupełnienie pierwotnej historii, finalnie okazuje się więc zabiegiem który nie przynosi nam zawodu. To trochę jak reżyserska wersja doskonale nam znanego filmu. Niby znamy już całą fabułę, ale nowe sceny dają nam możliwość spojrzeć na całość obrazu w wydatniejszy sposób. Książka jest wciągająca, dynamika jej akcji nie pozwoli nam się nudzić, a wspólnymi elementami pieczołowicie budowanej układanki mogą się okazać bohaterowie po których byśmy się tego nie spodziewali. Lektura „Stacji Nowy Świat” tylko rozbudzi nasz apetyt na poznanie finału tej opowieści.
Bartek Biedrzycki - „Stacja Nowy Świat”, 2015 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/bartek-biedrzycki/stacja-nowy-swiat/
http://fabrycznazona.pl/stacja-nowy-swiat/

Guns'n'Roses „Use Your Ilussion I” Geffen Records, 1991
https://play.spotify.com/album/4L5pz06MVlsWaTEjSQPN8h

czwartek, 16 lutego 2017

Premiera!
"Hel3" Jarosław Grzędowicz

15 lutego 2017 to dla fanów autora „Pana Lodowego Ogrodu” długo oczekiwana data. Czemu wspominam właśnie PLO ? Bo podczas spotkania kilkukrotnie zostało wspomniane, a także dlatego że trochę kładło się cieniem na, ponad 4 lata wyczekiwanej na wyjście spod pióra

Jarosława Grzędowicza

powieści „Hel 3”. Padały oczywiście z widowni pytania czemu po tak długim czasie nie jest to kontynuacja serii „Pana Lodowego Ogrodu”. Autor kategorycznie zapowiedział że serię chciałby zakończyć.
Dlatego też „Hel 3” z założenia miał być historią zamkniętą w jednym tomie. Nie dziwi więc fakt że Grzędowicz nie chce być kojarzony z jedną konkretną serią. Taką możliwość daje mu właśnie nowa powieść, osadzona w zupełnie innym świecie. Świecie niedalekiej nam w sumie przyszłości. Czemu jednak musieliśmy na nią czekać aż tak długo.
Autor, tłumaczy ten fakt zupełnie nową dziedziną, poruszaną na kartach swojej nowej książki. Po pierwsze technologia, która przecież zmienia się w coraz szybszym tempie, po drugie wyprawa na księżyc. Żeby uniknąć wpadek i nieścisłości i jak najbardziej uwierzytelnić historię, autor korzystał z pomocy ekspertów. I rzeczywiście książka zyskuje na swojej realności. Mamy tu zarówno nowy internet przyszłości (tylko bardziej), zupełnie prozaiczne, aczkolwiek nowe urządzenia jak smartfon (tylko bardziej) czy ekspres do kawy (tylko bardziej).
Zresztą sformułowanie „tylko bardziej”, padało podczas spotkania z ust Grzędowicza nie jeden raz. Cała książka jest „bardziej”. Mimo że opowiada historię z niedalekiej przyszłości, wydaje się być czasem bardziej futurystyczna niż powieści opisujące dalekie galaktyki i niehumanoidalne rasy obcych istot. Bo niby znajdziemy tu zwykły świat, który otacza nas na co dzień, ale on cały jest „bardziej”. Bardziej stechnicyzowany, pełen niezrozumiałych przepisów i ograniczeń, ale jednak trochę swojski. Bo nadal są równi i równiejsi. Mowa o politykach, bez wskazywania konkretnej opcji, bo z polityka u władzy zawsze wychodzą te same demony.
To też był jeden z powodów, który opóźnił pisanie książki. Otóż jedna ze scen opisująca ekscesy konsumpcyjne naszej kasty rządzącej, została napisana na chwilę przed wybuchem afery „ośmiorniczkowej”. I dylemat autora, czy pisać dalej? A może posądzą o plagiat? No cóż samo życie pisze najdziwniejsze scenariusze, choć podczas spotkania padło jeszcze kilka przykładów opisywanych w książce sytuacji, które pojawiały się w mediach chwilę po napisaniu danego fragmentu przez autora. Nie chcę zdradzać szczegółów i treści książki. Sami znajdziecie te fragmenty.
Moja opinia na temat książki, pojawiła się na blogu dwa tygodnie temu. Warto ją przeczytać. Przyznaję że z twórczością Grzędowicza nie miałem wcześniej styczności i brak mi punktu odniesienia do czteroksięgu „Pana”. Jeśli chodzi o opowiedzianą historię, to książkę czyta się łatwo, a historia jest wartka i spójna. Czułem się lekko zawiedziony w sumie krótkim pobytem na księżycu w stosunku do reszty akcji książki. A może ten fragment był tak wciągający że po prostu odniosłem takie wrażenie? Oceńcie sami. Od wczoraj książka jest już dostęna w sprzedaży, a autor rusza w trasę po polsce.
Ze swoją nową książką „Hel 3”, gdzie obok autografu, można zdobyć unikatową pieczątkę, która po zakończeniu trasy i powrocie do Warszawy zostanie komisyjnie zniszczona, a jej szczątki wysłane na księżyc, autor zawita kolejno do empików w :

Katowice - 16.luty ,
Wrocław - 17.luty ,
Poznań - 23.luty ,
Łódź - 24.luty ,
oraz Gdańsk - 02.marca.
A na koniec fotki z moich prywatnych zbiorów. Lądownik misji Apollo, replika która dumnie wisi pod sufitem hali „Apollo/Saturn V Center” na terenie kompleksu NASA na przylądku Canaveral. Oryginał zaś po wyniesieniu astronautów na orbitę księżyca gdzie przesiedli się do modułu CSM zdolnego powrócić na ziemie, powinien opaść gdzieś na powierzchnię księżyca.
Na drugim zdjęciu, autor bloga podczas zwiedzania Kennedy Space Center.
W tle wahadłowiec EXPLORER, który po zakończeniu czynnej służby, stał się jednym z obiektów muzeum ulokowanego na terenie „Rocket Garden”, czyli ogródka rakietowego.
10 lat temu miałem okazję w przeddzień wizyty w Kennedy Space Center, oglądać na żywo start wahadłowca ATLANTIS, w misji STS-117. Przeżycie było niesamowite, równie silnych wrażeń, powinna Wam dostarczyć lektura najnowszej książki Jarosława Grzędowicza „Hel 3”.

Miłej zabawy. Oby wam helu w butlach nie zabrakło.

Tytuł :
Autor :
Wydawnictwo :
Język wydania :
Język oryginału :
Numer wydania :
Data premiery :
Forma :
Stron :
Wymiary produktu [mm] :

Hel3
Grzędowicz Jarosław
Fabryka Słów Sp. z o.o.
polski
polski
I
2017-02-15
książka
512
136 x 43 x 198