poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Komornik” Michał Gołkowski
Gregorian „Masters of Chant Chapter VI

Nadeszła apokalipsa, ale taka prawdziwa biblijna. Nie żadne tam bomby atomowe, czy inne globalne unicestwienie. Miało być z rozmachem a wyszło jak zwykle. Zapowiadany ludziom od dawna dzień sądu ostatecznego nastąpił, ziemia się zatrzymała, spadł krwawy deszcz, umarli powstają z grobów. Ale jak przy każdej dużej akcji zorganizowanej coś musi pójść nie tak... i poszło. Jak przy ostatecznej wyprzedaży. Zawsze coś się nie sprzeda.
Populacja ludzi przekracza znacznie, tą przewidzianą w czasach spisywania przez świętego Jana ostatniego rozdziału Nowego Testamentu. Zaplanowana wieki temu zagłada, okazuje się eventem niedoszacowanym. Ludzie pomimo malowanej pastelowymi barwami wizji zbawienia i życia wiecznego nie bardzo chcą rozstawać się ze swoim życiem doczesnym.
Na ziemie przybywają Wysłannicy, biblijne stwory mające przyspieszyć wyłapywanie ocalałych i krnąbrnie ukrywających się grzeszników. Ale Armagedonowa machina wcale nie nabiera rozpędu, a impreza wcale nie zmierza do końca.
I wreszcie "góra" postanawia ten bajzel ogarnąć. Zsyła na ziemię posiłki w postaci Aniołów Apokryficznych. Ich celem jest ocena stanu zastałego, inwentaryzacja pozostałych po dniu sądu aktywów, i doprowadzenie do wyzerowania stanu osobowościowego, tak aby można było ogłosić masę upadłościową i wreszcie zgasić światło i zamknąć ten burdel.
Wymyśleni przez ludzi i zachowujący się jak ludzie, Apokryficzni stwierdzają że nie mają do tego kompetencji, zarobieni są i po prostu im się nie chce. Postanawiają więc wynająć podwykonawcę. Spośród ocalałych, w podstępny sposób rekrutują „Komorników”. To oni mają posprzątać ten pieprznik.
I tu autor poczytnej serii o stalkerach postanowił ponownie zabrać nas w podróż po zniszczonym świecie, ale zniszczonym inaczej. Nie ma tu śladu postapokaliptycznego skażenia i ukrywania się przed radiacją po tunelach metra. Jest za to w połowie spalona słońcem, a w połowie spowita ciemnością ziemia. Bo po tym, jak na złość Kopernikowi, ziemia się zatrzymała, tylko pas na skraju wiecznego dnia i nocy nadaje się do jako takiego życia. W wiecznym palącym słońcu nie da się wyżyć, tak jak i po mrocznej stronie, gdzie czają się siły ciemności. Ludzie skupiają się więc w wąskim pasie wiecznego zmierzchu, gdzie polują na nich Komornicy. Oczywiście całkowicie legalnie. Najpierw muszą jednak do rąk własnych dostarczyć wezwanie. Imienne. A potem - literalnie - dokonać egzekucji. Dlatego nikt już nie używa personaliów z czasów Przed.
Komornicy nie mają więc lekko. Z jednej strony, do wykonania jest plan narzucony przez pracodawcę, z drugiej - kombinujący jak tu przechytrzyć system dłużnicy. A do tego, do dyspozycji mają minimum środków dostarczonych przez zleceniodawcę. Bo komornicy jako przedstawiciel syndyka, mają do dyspozycji tylko „koszerne” wyposażenie. Tunika, sandały i przydziałowy gladius, wszystko na miarę czasów w których została spisana apokalipsa. Za to ścigani nie czują takiej presji, często korzystając ze środków pozostałych po upadłej nagle cywilizacji.
Wybierając muzykę do lektury, na początku nie mogłem się zdecydować i moje wybory oscylowały gdzieś między Metaliką a Led Zeppelin, po dwóch pierwszych rozdziałach, wyparła je jednak płyta z serii „Masters of Chant”. Niemiecki zespół o nazwie która swoje pochodzenie wzięła od chórów gregoriańskich, tworzy covery znanych nam z radia utworów, w aranżacji średniowiecznego chóru kościelnego. I to właśnie płyta „Gregorian” była tłem do tej epifanicznej wizji końca, którą stworzył Michał Gołkowski.
A wracając do losów tytułowego „Komornika”. Pomimo niewdzięcznej i źle odbieranej społecznie funkcji jaka została mu przez autora przypisana. Główny bohater, o imieniu Ezekiel Siódmy - legalnie działający komornik, na usługach góry, z każdym kolejnym rozdziałem zyskuje naszą sympatię. Bo jak tu nie polubić gościa, który ma wiecznie pod górę, a wszyscy się przeciw niemu zmówili i robią wszystko żeby mu robotę utrudnić. I tylko wiatr mu w oczy nie wieje.
W mojej ocenie, książka jest ciekawa ze względu na dość luźne podejście do tematu biblijnej apokalipsy. W zasadzie gdzieś tam na lekcjach religii, wspomniane było że kiedyś nastąpi Dzień Sądu i tyle. Gołkowski interesująco rozwija te kwestię, nadając znanej nam współcześnie instytucji komorników zupełnie nowy wymiar. Jako banda siepaczy, mają przecież wybić do nogi ocalałych. Ale jak to w każdym kontrakcie, nikt nie czyta tego co napisano drobnym drukiem na przedostatniej stronie.
Czytajcie zatem drobny druk i przypisy !
Przeczytajcie „Komornika”. Zanim będzie za późno.
Michał Gołkowski - „Komornik”, 2016 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/michal-golkowski/komornik/

Gregorian „Masters of Chant, Chapter VI” Edel Music, 2007
https://play.spotify.com/album/3ltJDXdGTLdtFkcLHVDJEG