środa, 22 marca 2017

Ostatni bierze wszystko” Miroslav Žamboch 
 John Porter „Honey Trap


Najpopularniejszy czeski pisarz fantasy, Miroslav Žamboch znów w formie. Bo po świetnej trylogii Koniasza, czy dwuksięgu o Baklym, trafiła się i słabsza pozycja tego autora - „Mroczny zbawiciel”. Po niemal 7 latach od wydania „Wilka samotnika”, Žamboch postanowił znów zabrać nas do świata Koniasza. Tym razem bez tego ostatniego, choć mimo braku tego sympatycznego najemnika, książka nie zawiodła moich oczekiwań.
Już 24 marca, trafi do waszych rąk jego najnowsze dzieło - „Ostatni bierze wszystko”, tymczasem uchylając rąbka tajemnicy ...
Trzy historie, trzy opowiadania. Choć w zasadzie to jedna minipowieść i dwa opowiadania. Autor jakby na nowo wprowadza nas do świata, który niby już znamy z poprzednich książek, a mimo to odkrywamy go na nowo i poznajemy tajemnice rządzących nim praw. Wreszcie dowiemy się dlaczego w czasach naszego bohatera do wynajęcia, magia jest zakazana a wszelkie przejawy posiadania odrobiny tych niesamowitych mocy są skrzętnie ukrywane przed resztą świata. Historia ta dzieje się bowiem na długo przed opowieściami którymi dotąd raczył nas mocodawca Koniasza.
Lekturę najnowszej powieści Žambocha zaczniemy od „Długiego sprintu”. Najdłuższego z trzech opowiadań, którego bohaterem jest młodszy brat następcy tronu - Tekuard. Stary król postanawia odejść. Na tronie ma go zastąpić starszy brat Tekuarda, Maksymilian. Niestety w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, Max, który od urodzenia jest przygotowywany do objęcia tronu, obiecujący polityk i świetny mag, zaprawiony w dworskich intrygach, po prostu spada z konia i skręca kark. Wymarzona sytuacja dla młodszego brata. Prawda?
Do tej pory pomijany w dworskich knowaniach, zupełnie nie zainteresowany magią, młody książe który nad pałacowe gierki przedkłada produkcję wina i hodowle nowych szczepów winorośli, staje się jedynym infantem najpotężniejszego maga na kontynencie.
Brzmi zachęcająco?
Jest tylko jeden mały haczyk... Stara tradycja mówi że na 30 dni przed koronacją rozpoczyna się polowanie na sukcesora. Każdy z 11 klanów ma prawo zabić następcę tronu i w jego miejsce wystawić własnego kandydata. Kto okaże się sprzymierzeńcem a kto śmiertelnym wrogiem. Książe za wszelką cenę musi doczekać koronacji. Zostać na zamku i stawić czoła najpotężniejszym czarodziejom jakich klany wysłały do stolicy? A może uciekać jak najdalej od miasta i ukryć się w głuszy.
Podczas czytania tego tekstu, czeka nas zaprawdę długi sprint. Ciężko oderwać się od książki, w której sytuacja zmienia się po przewróceniu niemal każdej kartki. Jedyne co mogę „Długiemu sprintowi” zarzucić, to tyle że tekst, jak na możliwości „pociągnięcia” takiego tematu jest dość krótki. Žamboch, materiał na grubą książkę skondensował zaiste magicznie. A może dzięki temu nie ma dłużyzn i książkę czyta się bardzo sprawnie.
Swoistym spowalniaczem, żeby nie dostać zadyszki w trakcie tego biegu, była dla mnie płyta „Honey Trap” Johna Portera. Rockowo-bluesowe utwory w pełni oddają klimat tej mrocznej miejscami opowieści. Na uwagę zasługują takie utwory, jak „Black With The Blues” czy „Light On a Darkened Road” zaczynający się od słów :
Hello stranger, it’s good to see you here
które wychrypiane głosem Portera, brzmią niczym zaproszenie do ciemnego zaułka, w którym czai się banda zbirów.
Muszę też wspomnieć o dwóch pozostałych opowiadaniach, znacznie krótszych od „Sprintu”, ale bynajmniej nie mniej przez to ważnych czy ciekawych. Pierwsze jest zwieńczeniem głównego wątku. Jeśli czuliśmy niedosyt po przeczytaniu pierwszego tekstu, to potraktujmy kolejny jako jego epilog. Więcej nie powiem bo zepsułbym całą zabawę.
Najbardziej jednak zaciekawiła mnie ostatnia odsłona, nosząca tytuł całego zbioru - „Ostatni bierze wszystko”. To dynamiczna i obfitująca w wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji krótka opowieść o nietypowym wyścigu po skarb. Skarb którego charakteru nie zna żaden z uczestników, a mimo to wszyscy go pożądają. Skarb który spełni marzenia tylko jednego zawodnika i to on jako jedyny ocalały z tego morderczego wyścigu odjedzie na koniu w stronę zachodzącego słońca. I jak to bywa w każdej niebezpiecznej grze, w której czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę - ostatni bierze wszystko.
Ciekaw jestem tylko jednego. Czy tylko ja, po przewróceniu ostatniej kartki odniosłem wrażenie że zwycięzca był znany już na starcie wyścigu?
Miroslav Žamboch - „Ostatni bierze wszystko”, 2017 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/ksiazki/ostatni-bierze-wszystko-miroslav-zamboch/

John Porter „Honey Trap” Good Music Society, Mystic Production 2014
https://play.spotify.com/album/4L5pz06MVlsWaTEjSQPN8h

wtorek, 14 marca 2017

Smocze koncerze” Andrzej W. Sawicki 
 Marillion „Misplaced Childhood

Z ciekawością brałem do ręki książkę Andrzeja W. Sawickiego "Smocze koncerze". Okładka książki pobudza wyobraźnię, wzgórze na którym stoi husarz w pełnym rynsztunku, a nad nim wyłaniający się spośród chmur statek kosmiczny.
Oparta na faktach historycznych opowieść, zostaje przez autora okraszona całą rzeszą niecodziennych wydarzeń, które mogą zmienić świat. Oto do stolicy imperium osmańskiego, roku pańskiego 1677 przybywa poselstwo polskie na którego czele stoi kanclerz Jan Gniński. Poselstwo ma za zadanie przeprowadzić bardzo delikatne negocjacje dotyczące obniżenia haraczu który królestwo polskie płaci turkom. Drugorzędnym celem poselstwa jest też wynegocjowanie oswobodzenie jeńców wziętych w jasyr przez wojska najeźdźcy.
Nieoczekiwanie w Stambule rozbija się nieznany obiekt który spada na jedną z dzielnic miasta. To kara bogów, czy zemsta przywołana z nieba przez polskich rycerzy przybyłych do tureckiej stolicy? Ludzkość staje w obliczu zagłady przez nieznane siły. Oto niespodziewanie z dziwnego obiektu wyłaniają się krwiożercze bestie, w obliczu których zaciekli wrogowie aby przeżyć muszą zacząć współdziałać. Czy dawne animozje pójdą w zapomnienie w obliczu dobra przetrwania rasy ludzkiej?
Niecodzienne połączenie historii polski sprzed odsieczy wiedeńskiej, ze współczesną technologią i elementami twardej fantastyki, sprawia że książkę czyta się jednym tchem. Mnogość autentycznych postaci historycznych, wpleciona w wątki powieści wzmaga tylko jej autentyczność.
Sam pomysł na inwazję jest dość nowatorski, ale zaplanowany dość skrupulatnie i sensownie. Czy XVII wieczne społeczeństwo jest w stanie przeciwstawić swe siły obcym istotom dysponującym technologią o której nawet w dzisiejszych czasach nie myślimy realnie. Opowieść Sawickiego jest krwawa i momentami bezkompromisowa, ale to przecież historia inwazji obcych kolonizatorów, którzy przybywają tu w celu totalnej anihilacji rasy ludzkiej i absorbcji ich umysłów.
Wybór muzyki do książki poniekąd historycznej, nie był łatwy. I wtedy przypomniał mi się przeczytany dwie dekady temu horror Grahama Mastertona „Zaklęci” gdzie częścią celtyckiego rytuału była melodia ze "Szczurołapa z Hamelin" a słowa które wyśpiewał 30 lat temu Fish, idealnie oddają atmosferę „Smoczych Koncerzy”.

Lavenders blue, dilly dilly, lavenders green,
When I am King, dilly dilly,
You will be Queen.


Kojąca melodia, która jednocześnie budzi niepokój przed tym co czycha na nas za najbliższym rogiem. Bo uwierzcie, zwroty akcji są tu nieoczekiwane, a bitna natura zarówno polskiej szlachty, jak i tureckich janczarów tylko sprzyja nagłym zmianom nastrojów obu nacji. A co za tym idzie zarówno nawiązywaniem jak i zrywaniem sojuszów, w walce z bestiami spoza naszych wyobrażeń. Ale żeby odeprzeć najeźdźców na dobre i ocalić świat, ludzkość musi się zjednoczyć na dobre w tej nierównej walce. Inaczej nasze szanse w starciu z obcymi będą niczym załogi Nostromo z filmu Alien, wkraczającej do pomieszczenia z jajami ksenomorfów.
Jednym słowem :
Szable w dłoń
Andrzej W. Sawicki „Smocze Koncerze”, 2016 Dom Wydawniczy REBIS
https://www.rebis.com.pl/pl/book-smocze-koncerze-andrzej-w-sawicki,SCHB07543.html

Marillion „Misplaced Childhood” EMI, 1958
https://play.spotify.com/album/6hAZj8L6V6XjochoLXf6WM

niedziela, 5 marca 2017

Dworzec Śródmieście” Bartek Biedrzycki
Walk Off the Earth „Sing It All Away

Zamykający „trylogię warszawską” trzeci tom „Kompleksu” wreszcie trafił do naszych rąk. Po dwuletniej przerwie, mamy okazję ponownie zejść do tuneli stołecznego metra, aby zarówno z już znanymi nam z poprzednich części bohaterami ale także kilkoma nowymi postaciami, kontynuować tą intrugującą wędrówkę by wreszcie według zapewnień autora dotrzeć do jej kresu i uzyskać odpowiedzi na pytania zadane w dwóch poprzedzających tomach .
Przyznam się bez bicia, że z „Fabryczną Zoną” i cyklami stalkerskimi, nie miałem wcześniej okazji się zetknąć (poza Kompleksem, który trzy lata temu streścił mi kolega zdradzając co ciekawsze szczegóły, w związku z czym do osobistej konsumpcji lektury w ogóle nie doszło). Dopiero trzymając w rękach egzemplarz recenzencki „Dworca Śródmieście”, postanowiłem zaległości w prozie Biedrzyckiego nadrobić. Po szybkiej wycieczce do pobliskiej biblioteki miałem więc w rękach także poprzednie części trylogii, czyli „Kompleks 7215” i „Stację Nowy Świat”. No bo jak tu recenzować książkę, którą wydawnictwo zapowiada jako spektakularne zwieńczenie opowieści której początku nie pamiętam, a środka nie znam.
Wróćmy jednak na „Dworzec”, czyli siedzibę Braci Mniejszych, jak pieszczotliwie, mieszkańcy Centralnego ochrzcili swoich sąsiadów. Znów, jak w przypadku części drugiej, rozpoczynamy od retrospekcji, która jest w pełni usprawiedliwiona, wprowadza bowiem do całości obrazu nowe kawałki układanki, sprytnie wypełniając luki pozostałe po niedokończonych lub niedomówionych zagadnieniach z dwóch poprzednich książek. A introdukcja stalkerskiego duetu bliźniąt w osobach „Hanoiego” (znanego nam ze „Stacji Nowy Świat”) oraz jego siostry „Zary”, w dniu hekatomby, która wolno acz nieubłaganie spadła na świat, przypomni nam o utraconym człowieczeństwie.
Motywem przewodnim pozostaje oczywiście wątek Borki. Rudobrodego stalkera, którego los w dniu zagłady rozdzielił z ojcem, przebywającego wtedy na służbie, gdzieś w tajnym kompleksie w Kampinosie. Porucznik Dobrowolski wyjdzie wreszcie z cienia i z jego perspektywy poznamy historię tajnego natowskiego bunkra. Los skrzyżuje ścieżki poznanych wcześniej postaci w dość przewrotny sposób. A Borka zostanie postawiony w obliczu życiowego wyboru.
Do udźwiękowienia tego tekstu wybrałem płytę „Sing It All Away” kanadyjskiego zespołu Walk off the Earth, ze szczególnym uwzględnieniem utworu „Home We'll Go”. Utwory z pogranicza rocka awangardowego, punk rocka i folku bardzo fajnie współgrają z klimatem książki.
Czytając całą trylogię „w jednym podejściu”, można zaobserwować jak zmienia się styl pisania Biedrzyckiego, „Dworzec” to powieść bardziej dojrzała od swoich poprzedniczek. W trakcie lektury „Kompleksu” łapałem się na tym że kilkukrotnie musiałem cofnąć się o kilka akapitów, żeby wyłowić jakiś niedopowiedziany niuans. Finał serii czyta się bardziej „gładko”. Postacie są bardziej przekonujące, a tekst spójniejszy pomimo tego że opowiadana historia rozgrywa się na przestrzeni ponad dwóch dekad, a autor chcąc zamknąć wszystkie niedopowiedziane kwestie, porusza się po tym „dwudziestoleciu powojennym” niczym suwak po osi czasu. Nie mamy jednakowoż wrażenia bezładu, a autor świetnie panuje nad tą translokacją czasową poszczególnych fragmentów tekstu.
Książka warta uwagi nie tylko tych czytelników którzy mieli styczność z wcześniejszymi częściami. Ale także wszystkich fanów postapo i warszawskiego metra. Bo parafrazując znane przysłowie :
Po apokalipsie nie w samym metrze człowiek żyje.

A gdzie jeszcze?, przeczytajcie „Dworzec Śródmieście”.
Bartek Biedrzycki - „Dworzec Śródmieście”, 2017 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/bartek-biedrzycki/dworzec-srodmiescie-3-bartek-biedrzycki/

Walk off the Earth „Sing It All Away” Columbia Records, 2015
https://play.spotify.com/album/0znuTvl59JCTczo6F0NLEV

piątek, 3 marca 2017

Stacja Nowy Świat” Bartek Biedrzycki 
 Guns'n'Roses „Use Your Illusion I

Dalszy ciąg „Opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji”, czyli drugi tom „Kompleksu 7215” Bartka Biedrzyckiego, odkrywa przed nami szereg tajemnic z przeszłości. Jeśli spodziewaliśmy się ciągu dalszego przygód bohaterów poznanych w pierwszej części, będziemy musieli na nie jeszcze poczekać do kolejnej części. „Stacja” jest z zamierzenia prequelem. Znajdziemy tu całą masę retrospekcji, autor postanowił bowiem powrócić w czasie do wydarzeń, które w „Kompleksie” zostały zaledwie z grubsza naszkicowane jako tło opisywanych w nim wydarzeń.
Znajdziemy tu zarówno prywatne historie bohaterów, z których dowiemy się w jaki sposób, w dniu zagłady los zaprowadził ich wprost w trzewia warszawskiej aglomeracji. Będą także opisy wydarzeń, wspomnianych w części pierwszej, a mających niemały wpływ na przebieg całej opowieści.
Poznamy młodego generała Groma i jego wkład w budowę Twierdzy, wysłuchamy opowieści o Ostatnim Przymierzu, i staniemy się świadkiem powstania i upadku totalitarnego Imperium.
I być może to właśnie dlatego „Stacja Nowy Świat” staje się bardzo wciągającą opowieścią. Opowieść staje się coraz bardziej szczegółowa i klarowna, pojawią się też nowe postacie, dopełniające wiele wątków. Możemy zatem na nowo cieszyć się podróżą po podziemnym świecie postapokaliptycznej stolicy.
Rozpoczęcie tych opowieści w dniu zagłady uświadomi nam jeszcze raz, co ludzkość straciła w efekcie globalnego konfliktu. W rytm ciężkiej muzyki Axla i jego kumpli jeszcze raz wejdziemy do ciemnych tuneli metra gdzie Jasnowłosa Pani - Madonna Tuneli będzie nam przyświecać w podróży.
Pomysł Biedrzyckiego, aby z premedytacją dać nam do rąk niejako uzupełnienie pierwotnej historii, finalnie okazuje się więc zabiegiem który nie przynosi nam zawodu. To trochę jak reżyserska wersja doskonale nam znanego filmu. Niby znamy już całą fabułę, ale nowe sceny dają nam możliwość spojrzeć na całość obrazu w wydatniejszy sposób. Książka jest wciągająca, dynamika jej akcji nie pozwoli nam się nudzić, a wspólnymi elementami pieczołowicie budowanej układanki mogą się okazać bohaterowie po których byśmy się tego nie spodziewali. Lektura „Stacji Nowy Świat” tylko rozbudzi nasz apetyt na poznanie finału tej opowieści.
Bartek Biedrzycki - „Stacja Nowy Świat”, 2015 Fabryka Słów
http://fabrykaslow.com.pl/autorzy/bartek-biedrzycki/stacja-nowy-swiat/
http://fabrycznazona.pl/stacja-nowy-swiat/

Guns'n'Roses „Use Your Ilussion I” Geffen Records, 1991
https://play.spotify.com/album/4L5pz06MVlsWaTEjSQPN8h