poniedziałek, 1 lutego 2016

Intro. Czyli bloga czas zacząć...

Książki czytam zazwyczaj w komunikacji miejskiej korzystając z dojazdów do i z pracy.
Nieodłącznym dodatkiem stają się wtedy słuchawki izolujące umysł od otoczenia.
Ważny jest wtedy właściwy dobór podkładu muzycznego. Zrezygnowałem z płyt „The Police” czy „Dire Straits”, bo zamiast skupiać się na lekturze zaczynam nucić ich kawałki.
Muzyka instrumentalna jest idealnym rozwiązaniem. Izoluje odgłosy z zewnątrz i buduje klimat. I tak przy czytaniu „Władcy Pierścieni” w odsłuchu była Enya, która teraz kojarzy mi się nieodzownie z przepięknymi krajobrazami Nowej Zelandii, a jedynym przeszkadzającym akcentem jest tupot włochatych stóp Hobbitów.

Pisząc recenzję książek chciałbym się więc skupić nie tylko na wartościach przekazywanych w trakcie lektury książki, ale także na wybranej "ścieżce dźwiękowej". Ciekaw jestem czy podzielacie moje zdanie w doborze tła dźwiękowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz